czwartek, 3 stycznia 2013

.

Leżę, na wpół żywy, patrzę w sufit. Nie wiem co się dzieje, za oknem słychać jakieś strzały, wybuchy, rodzice biegną, krzyczą żeby biec do piwnicy, schować się. Ale po co ? Skoro i tak wiem ,że już jestem martwy. Podnoszę się, patrze za okno, ruiny moich wspomnień. Wybuch, nuklearna chmura leci w moją stronę. Wybite okno, kawałki przeszywają moje ciało, próbuję zasłonić twarz, ale zacząłem się dusić, gryzący dym, pył,   wypełniał płuca. Wstaję, wymiotując krwią, staram się odszukać rodziców. Wchodzę na klatkę, schody się zawaliły, trzeba skoczyć. Nie zdążyłem, stopień się zarwał. Spadłem nadziewając się na pręt. Przeszywający ból przebitej nogi ogarnął całe ciało, ale było w tym bólu coś przyjemnego. Próbowałem się podnieść, zdjąłem nogę z pręta , kulejąc starałem się dojść do piwnicy. Drzwi były wyrwane z wraz z framugą. Rozejrzałem się, wszędzie były ślady spalenizny. Moi rodzice leżeli spaleni na podłodze. Ohydny widok. Zawracam , idę w stronę wyjścia. Drzwi nie chciały się otworzyć. Wziąłem krótki rozbieg, drzwi wyleciały z zawiasów. Boląca noga dała o sobie znać. Kulejąc idę w stronę ulicy. Roślinność dookoła spalona, płoty powalone, w oddali słychać jakieś krzyki. Strach zaczął mnie powoli ogarniać. Chciałem kogoś znaleźć, żeby nie być sam. Ulica ze spalonym asfaltem wyglądała jak zaschnięta pokrywa lawowa, sklepy, większość budynków była zawalona. Porozrzucane wraki samochodów, szczątki ciał. Usłyszałem silnik jakiegoś samochodu w oddali, obróciłem się i w oddali w moją stronę jechała ciężarówka, wojskowa. Czyżby oni mieli z tym coś wspólnego ? Zacząłem iść w ich stronę , machać rękoma. Ktoś wychylił się z kabiny, zaczął coś krzyczeć do kierowcy. Uradowany , że ktoś mnie znalazł , zacząłem kuśtykać szybciej w ich stronę. W ten pasażer wyjął karabin, wycelował i strzelił. Cała wystrzelona seria trafiła mnie w głowę. Kawałki czaszki, mózgu rozbryzgnęły się po asfalcie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz